Relacja zaangażowana
Jest pogodny chłodny 8. dzień września. Imieniny obchodzą: Maria, Radosława, Adrianna, Radosław i Nestor.
Po 36,6-kilometrowej rozgrzewce dojeżdżamy do Dąbrówki. Rozglądamy się za oznakowaniem dojazdu do bazy. W końcu spostrzegamy oznaczenia: przyczepiony lampion na płocie przy ul. Mazowieckiej z namazianą strzałką i drugie coś – coś na kształt zrolowanego lampionu wciśniętego w dziurę płotu. Polna droga, granica lasu, zakręt i już widać bazę, na którą składają się: auto kombi organizatora, kawałek stolika (ok. 50×60 cm) i krzesełko. Podchodzimy się zapisać, rejestrujemy wyposażenie stolika: sznurek, taśma, dziurkacz, karty, nożyczki. Wpisowe, jakie życzy sobie organizator za oba sobotnie etapy: 30 zł od osoby, za które otrzymujemy numer startowy (przywiązany do roweru sznurkiem, bo zipów w sekretariacie brak) i kartę. Podejrzewamy, że może po trasach będą jakieś niebotyczne świadczenia, z oczekiwanymi przez niektórych podczas niedawnych Mistrzostw Świata w Rogainingu – masażystkami, których tam nie było, bo zapewne jechały tutaj.
Trochę oczekiwania i start. Zaczynamy od sprintu. Box, mapa A4 i w drogę. Szybki początek i jazda kolejno na punkty po ścieżkach, piaskach i nawet borem lasem na azymut. Niestety brakuje PK5. Nie tylko my go nie namierzyliśmy, budowniczy też. Na mecie anonsowane w komunikacie technicznym 5,2 km – okazało się milami morskimi, trasa w rzeczywistości liczyła prawie dwukrotnie więcej. Może to jednak najpierw był średni dystans?
Czas mety wpisany, przerwa, nawet kubeczek wody się należał na głowę. Chwilę rozglądamy się za workiem na śmieci, którego ostatecznie nie znajdujemy i decydujemy schować kubeczki pod liściem – przydadzą się po powrocie z kolejnego etapu, bo kubeczków zbyt wiele nie było. Nawet martwiliśmy się o ilość wody.
Pogoda dopisuje, robi się coraz cieplej. Bez zbytniego ociągania podążamy w kierunku boksu startowego. Wybija minuta startu i wyruszamy. Tym razem zaczynamy od zaliczenia punktów na południu. Pierwszy szybko wskakuje, na drugi czeka nas dość długi przelot, ale ostatecznie dość sprawnie go odnajdujemy. PK3 – szczyt górki. Dzielnie wjeżdżamy mocno pedałując. Spotykamy Karolinę i Zuzannę poszukujące lampionu. Historia lubi się powtarzać – znów BPK. Kolejne punkty szczęśliwie wskakują bezproblemowo, nawet z walorami krajoznawczymi w postaci bunkrów w pobliżu jednego z PK. Miejscami piaszczyste przeloty trochę nas męczą. Małe problemy nawigacyjne na PK9, ale ostatecznie udaje się go odnaleźć. Jeszcze dwa ostatnie punkty nieopodal mety i w końcu finiszujemy.
Rzut okiem na bazę i okazuje się, że była dostawa 5l wody, ale kubeczki spod liścia łopianu się bardzo przydały do kolejnego użycia. Nie byłoby czym się nawet napić, chyba że również były zakamuflowane w combi.
Przyszła pora na małe podsumowanie.
Impreza w nieco nowym inowo terenie, chociaż w pobliżu bywały już turystyczne InO (Stara Wieś: 10xSOLO, InO Świętojańskie, Zawor). Suma świadczeń na głowę, jaką odnotowaliśmy: karta startowa (jedna na 2 etapy – taka tradycja sprintu i średniego dystansu), 2 mapy na wymienione trasy, 1 lub kubki wody (jeżeli ktoś nie chował pod łopianem), z możliwością dolewki oraz w przypadku miejsca w pierwszej szóstce: dyplom (czyli max 2 dyplomy za dobre oba starty). Do tego dość daleki dojazd. Kto chce nich podsumuje. Wpisowe za takie atrakcyjne świadczenia – podaliśmy na wstępie.
Małe porównania, które się nasuwają…
Dokładnie miesiąc wcześniej odbyła się Wieczorna Rowerowa Jazda na Orientację na Młocinach. Wpisowe ponad 10-krotnie niższe (dla członków PTTK: piętnastokrotnie). Świadczenia: naklejka, mapa, a po etapie słodki wafelek, ciepła herbata lub woda, do tego dobry dojazd.
Na początku sierpnia odbył się III Rajd Konwalii. Wpisowe: 40 zł. Świadczenia, że wymienimy krótko: nocleg w bazie (2 noce) z pełnym węzłem sanitarnym i miejscem na rowery, karta i numery startowe, mapy (na rower i kajak), kajak, ciepły obiad bez ograniczeń, herbata i kawa, ciasto, smalec domowej roboty z chlebem i ogórkiem oraz flaszka zimnego napoju chłodzącego oraz dyplomy uczestnictwa dla każdego.
Rodzą się pytania… szczególnie, że opisane sobotnie zawody były ósmą rundą z cyklu Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w RJnO.
Może na zwycięzcę całego cyklu czeka samochód? Albo chociaż wypasiony rower?
B.Sz. & D.W.
Pingback: Dąbrówkowe RJnO | Stowarzysze
„i nawet borem lasem NA AZYMUT” 🙂